Poznań: Zamyka się wyjątkowe miejsce. Księgarnia kończy działalność
Kultowa księgarnia "z Bajki" na Winogradach w Poznaniu po 34 latach działalności przestanie istnieć. Miejsce przez lata było przestrzenią spotkań z literaturą, autorskich rozmów, warsztatów i wydarzeń dla dzieci. Dlaczego kończy działalność? - Odpowiedź jest bardzo prosta. Brak ustawy o książce - tłumaczy w rozmowie z "Głosem Wielkopolskim" właścicielka księgarni Krystyna Adamczak.
Źródło zdjęć: © Polska Press Grupa | Waldemar Wylegalski
Marta Jarmuszczak
Kultowa księgarnia na Winogradach przestanie istnieć
Przez 34 lata przez to miejsce przewinęły się tłumy czytelników, spragnionych literatury polskiej, zagranicznej, dziecięcej, kobiecej, fantastycznej, kryminalnej i wielu innych. Właścicielka księgarni, Krystyna Adamczak poinformowała jednak, że miejsce wkrótce przestanie istnieć. Dlaczego?
Tyle zapłaciła za kiełbasę na jarmarku w Białymstoku. "Chyba trochę dużo"
- Odpowiedź jest bardzo prosta. Brak ustawy o książce. Jeśli taka ustawa funkcjonuje we Francji, w Niemczech, krajach skandynawskich, nie ma tego problemu. Wszystkie podmioty oferują książkę w tej samej cenie. Natomiast u nas od kilkunastu już lat właściwie jest dzikość. Proszę zauważyć, książka w internecie często jest sprzedawana z rabatem -50 procent, -75 procent i w różnych dużych sieciach handlowych podobnie - mówi właścicielka. - Jest to nieporównywalna okazja w stosunku do oferowanych przeze mnie tytułów. I ta jakość, którą ja dodaję, czyli rekomendacja, czyli piękne miejsce, indywidualne podejście do czytelnika, wysłuchanie go - przepada.
"Brak tej ustawy zabija małe księgarnie"
- To jest główny powód. Po prostu nie ma jednakowego traktowania wszystkich podmiotów, które oferują książkę w sprzedaży. Brak tej ustawy zabija małe księgarnie - mówi.
Właścicielka nie ukrywa smutku z zaistniałej sytuacji, jednak jak przyznaje, koszty prowadzenia działalności były zbyt duże.
- Ubolewam nad tym, ale koszty prowadzenia takiej działalności stacjonarnej są tak duże, że nie mogę kolejny rok dokładać. Już mnie po prostu na to nie stać i czuję pewien rodzaj goryczy. Niestety nie mam tutaj najemcy, partnera do rozmowy. Każdego roku pisałam wniosek, szeroko uzasadniając, że to ważne miejsce dla mieszkańców, co zresztą widać i słychać. Przychodzą do nas. Głos spółdzielni wydaje się jednak na to nieczuły - wyjaśnia.
Pani Krystyna planuje jednak w przyszłości organizować warsztaty dla dzieci na podstawie książek czy spotkania z zaprzyjaźnionymi autorami w swojej przestrzeni prywatnej.