Głogów: Wygrali walkę z wielkimi marketami. I chwalą się nagrodą
Do wspólnego marzenia
Alina i Piotr przez wiele lat żyli osobno. – Jeździłem przez 18 lat do Niemiec, pracowałem jako opiekun osób starszych. A żona była tu, w Polsce – wspomina Piotr. – Po prostu chcieliśmy w końcu być razem. Stworzyć coś swojego, coś co będzie nie tylko sklepem, ale miejscem spotkań – dodaje Alina.
Można tu pogadać
Piastowska Chatka zrobiła show. Szybko przestała być tylko punktem z zakupami. – Przede wszystkim stawiamy na obsługę. Klient nie musi nic kupować. Może przyjść, porozmawiać, opowiedzieć co u niego. Jeden się pochwali, drugi pożali, trzeci zapyta o radę. I to działa – ludzie naprawdę tego potrzebują – przyznaje Piotr.
Alina dodaje. – Sklepik mały, ale serca wielkie. Mamy stałych klientów, którzy wracają, a czasem przyjeżdżają nawet z sąsiednich wiosek. Wiedzą, że tu zawsze znajdą otwarte drzwi i dobrą atmosferę – gwarantuje właścicielka.
Retro smaki na ladzie
Na półkach Chatki można znaleźć podstawowe produkty spożywcze, ale prawdziwym hitem są słodycze retro. – Mamy gumy Donald, kulki, lizaki, szyszki… Wszystko to, co pamiętamy z lat 90-tych. Dorośli kupują z sentymentu, a dzieciaki odkrywają na nowo – mówi z uśmiechem.
Sklep czynny jest codziennie w godz. 7-22, ale w piątki i soboty do godz. 23. Niedziela zawsze wolna. – To dzień dla rodziny, dla odpoczynku. I tego się trzymamy – dodaje Piotr, że klienci to rozumieją.
Jak trafili do konkursu?
Wielka gala odbyła się w poznańskim hotelu. – Ponad 200 osób, ogromna scena, bankiet. A my – jedyny taki mały sklep wśród gigantów. Byliśmy obok takich marek jak Kaufland czy Lewiatan. Kiedy wyczytali nasze nazwisko i wyszliśmy po statuetkę, to aż się wzruszyłam – opowiada właścicielka.
Sukces całego osiedla
Z powodu gali sklep był zamknięty przez półtora dnia. – Klienci mieli pretensje, że drzwi były zamknięte. Ale kiedy zobaczyli statuetkę, od razu zaczęły się gratulacje. To był sukces nasz i ich, bo bez klientów nic byśmy nie osiągnęli – mówi Piotr.
I ta nagroda dodała wiary, energii. Mają swoje plany. – Myślimy o kolejnym sklepie, ale tylko w promieniu 30 kilometrów od Głogowa. Zawsze pod szyldem Piastowskiej Chatki. Nie chcemy franczyz, nie chcemy stracić charakteru. To, co mamy, musi być nasze i dla naszych ludzi – uważają zgodnie.
Bo – jak twierdzą – statuetka cieszy, ale codzienność to klient. To on jest dla nas najważniejszy. – I tego się trzymamy – kończą.