Mieszkaniec Wagańca walczy o sprawiedliwość. Trzyletnia batalia
Wszystko zaczęło się w kwietniu 2022 roku, kiedy to pan Dariusz odebrał telefon od firmy oferującej montaż pompy ciepła. Mężczyzna, mając na uwadze konieczność modernizacji starego systemu ogrzewania, postanowił skorzystać z oferty. Jak wspomina, przedstawiciel firmy odwiedził jego dom, ocenił sytuację i zaproponował rozwiązanie, które miało kosztować niemal 40 tys. złotych.
W połowie kwietnia 2022 roku pan Dariusz wpłacił zaliczkę w wysokości 20 tys. złotych, a montaż miał odbyć się w maju. Niestety, mimo upływu czasu, firma nie wywiązała się z umowy, a próby kontaktu z przedstawicielem kończyły się niepowodzeniem.
- W lipcu wystosowałem pismo, a w odpowiedzi prawnik firmy, tłumaczył opóźnienia pandemią COVID-19 oraz wojną na Ukrainie. Firma obiecała wykonanie usługi w sierpniu, jednak i ten termin nie został dotrzymany - opowiada nam nasz rozmówca.
W październiku, zniecierpliwiony brakiem postępów, pan Dariusz wypowiedział umowę i zażądał zwrotu pieniędzy.
Niestety, przedstawiciel firmy przestał odbierać telefony, a próby kontaktu z innych numerów kończyły się rozłączeniem rozmów.
Mimo to, gdy ktoś dzwonił do firmy z zapytaniem o pompę ciepła. Rozmowa przebiegała przyjemnie, a przedstawiciel chętnie wyceniał nowe instalacje.
W grudniu 2022 roku pan Dariusz zgłosił sprawę do prokuratury, jednak śledztwo nie wykazało wyłudzenia, a sprawę umorzono z powodu pandemii, która miała wpłynąć na produkcję komponentów elektronicznych.
Pan Dariusz nie poddał się i odwołał się do Sądu Rejonowego w Aleksandrowie Kujawskim. Sąd przychylił się do jego wniosku, nakazując prokuraturze przeprowadzenie dodatkowych czynności, w tym powołanie biegłego. W międzyczasie firma zaproponowała ugodę, oferując zwrot pieniędzy w ratach po 200 zł miesięcznie przez siedem lat. Pan Dariusz, mając ponad 70 lat, obawiał się, że nie doczeka pełnego zwrotu.
- Nie doliczyli odsetek, a ja na zwrot pieniędzy mam czekać 7 lat - dziwi się mieszkaniec Wagańca.
Firma zaproponowała również, by inna firma zrealizowała montaż pompy ciepła, jednak wymagało to dodatkowej dopłaty 15 tys. zł. Co ciekawe, pod adresem tej firmy w Toruniu znajdował się salon urody, co budziło dodatkowe wątpliwości.
Sprawa została wznowiona, a przesłuchania objęły szereg świadków, w tym prezesów firmy, która założyła kilka spółek-córek. Mimo to, postępowanie ponownie umorzono. Pan Dariusz odwołał się do Prokuratury Okręgowej we Włocławku, która również przychyliła się do odwołania. Aleksandrowska postanowiła zawiesić śledztwo, oczekując na opinię biegłego.
Ekspertyza wykazała, że firma miała problemy finansowe i była niewypłacalna. Mimo to, prokuratura nie dopatrzyła się podstaw do oskarżenia o oszustwo.
Kilkanaście innych osób również zgłosiło sprawy przeciwko tej firmie, ale wszystkie zostały umorzone. Wśród nich był sąsiad naszego rozmówcy, któremu udało się zakończyć sprawę z powodzeniem.
W czerwcu tego roku pan Dariusz złożył kolejne zażalenie do sądu w Aleksandrowie, wskazując na błędy i niedopatrzenia. W 2024 roku, zmuszony sytuacją, wziął kredyt na zakup nowego pieca na pelet.
Jak tłumaczy Mariusz Ciechanowski, szef Prokuratury Rejonowej w Aleksandrowie Kujawskim, zadaniem prokuratury było ustalenie, czy firma z góry zakładała niewykonanie umowy. Jednak prokurator nie znalazł podstaw do zarzucenia przestępstwa.
- Opinia biegłego nie jest jednoznaczna. Były inne zamówienia, które firma realizowała. Mieszkaniec gminy Waganiec ma prawo walczyć przed sądem, składając subsydiarny akt oskarżenia. Sprawa różni się tym, że w charakterze oskarżyciela nie ma prokuratura, a jest pokrzywdzony – dodał prokurator, Mariusz Ciechanowski.
Pan Dariusz, mimo upływu czasu, nie odzyskał pieniędzy ani nie doczekał się realizacji usługi. Chce jednak dalej walczyć o swoje prawa, nawet w obliczu trudności.