Woprowcy chcą zmian w ustawie o ratownictwie wodnym. Spotkali się w Bieszczadach, by o tym dyskutować
W tym artykule:
BWOPR, które ma siedzibę w Krośnie zorganizowało ogólnopolską konferencję w ośrodku AMW Rewita w Solinie, by rozmawiać o wprowadzeniu rozwiązań, które pozwolą na lepsze funkcjonowanie organizacji, zajmujących się ratownictwem wodnym. To m.in. centralne finansowanie WOPR oraz kwestie specjalistycznych szkoleń i uznawania uprawnień za granicą.
Obecna ustawa o ratownictwie wodnym obowiązuje od 2012 roku. Środowisko widzi potrzebę korekt. Działania w tym kierunku zainicjowało właśnie Bieszczadzkie WOPR. Posłanka z Krosna, Joanna Frydrych zawnioskowała w sejmie o powołanie zespołu ds. ratownictwa wodnego. Podobny zespół działa też w senacie.
Jakich zmian oczekują woprowcy?
Paweł Błasiak, prezes Zarządu Głównego WOPR podkreśla, że członkowie stowarzyszeń to pasjonaci, ale system ratownictwa wodnego nie powinien opierać się wyłącznie na ochotnikach.
- Powinien działać w pewien sposób zawodowy. Jeśli pełni się służbę kilka razy w tygodniu, po 12 godzin na dobę, to jest jak praca etatowa - mówi.
Jak wspomina, podczas ubiegłorocznej powodzi na Dolny Śląsk pojechało 300 ratowników wodnych, 600 czekało w gotowości.
- Nie pytali o pieniądze. Byliśmy jedyną formacją, która nie dostała żadnego wynagrodzenia - dodaje.
WOPR-y mogą liczyć na dotacje od wojewodów i samorządów, ale nie są to określone "z góry" kwoty a przyznawane pieniądze nie są wystarczające. Regionalne organizacje same wygospodarowują środki, nie tylko startując w przetargach na ochronę basenów i kąpielisk, ale także na przykład - prowadząc gastronomię (jak w przypadku Bieszczadzkiego WOPR).
- Musimy zarabiać, by moc ratować ludzi także poza kąpieliskami - tłumaczy Paweł Błasiak.
Potrzebne systemowe finansowanie
Artur Szymański, prezes Bieszczadzkiego WOPR podkreśla, że systemowe finansowanie ratownictwa wodnego jest niezbędne, aby te służby działały profesjonalnie.
- Żebyśmy nie martwili się o to, skąd wziąć pieniądze na ubezpieczenie łodzi, na paliwo, na opłacenie dyżurów ratowniczych, bo one w tej chwili w większości są dyżurami społecznymi - mówi Artur Szymański.
"Musimy być jedną nogą w łódce" - tak woprowcy charakteryzują swoją służbę i działania na takich akwenach jak na przykład Jezioro Solińskie, gdy ktoś tonie poza kąpieliskiem.
- Specyfiką ratownictwa wodnego jest to, że mamy jedynie cztery minuty na podjęcie skutecznej resuscytacji w przypadku osoby, która znalazła się pod wodą - mówi Paweł Błasiak.
Dlatego, żeby system dobrze funkcjonował, potrzebny jest sprzęt, baza, wyszkoleni ludzie i grupa ratowników na etatach, tam gdzie jest taka konieczność - przekonują woprowcy.
Czas na zmiany w szkoleniu i egzaminach
Ratownicy WOPR postulują także o zmiany w kwestii prowadzenia szkoleń i egzaminów, umożliwiających lepszą weryfikację umiejętności, a także doprecyzowania przepisów, tak by ich uprawnienia były uznawane także w innych krajach.
- Ratownictwo wodne jest bardzo ważne. Ratownicy działają szybko, sprawnie, ale potrzebują wsparcia ustawowego. Jako parlamentarzyści zdajemy sobie z tego sprawę. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji zaproponowało przegląd dotychczasowych ustaw. Musimy zdiagnozować najpilniejsze potrzeby, wypracować takie akty prawne, które pomogą w rozwiązaniu problemów - mówi posłanka Joanna Frydrych.
Dariusz Sobieraj, który uczestniczył w konferencji w Solinie jako doradca ministra obrony narodowej, jest zdania, że WOPR, jako włączone do systemu obrony cywilnej, może być finansowane na podobnej zasadzie jak OSP.
- I korzystać z nie tylko z funduszy krajowych, ale też unijnych - mówi.